Wokół mnie panowała głucha
cisza. Lekki wiatr gładził moją delikatną twarz. Zrobiło mi się zimniej. W
oddali nie zauważałam żadnego żywego ducha. W mgnieniu oka ludzie jakby
zniknęli gdzieś lub pochowali się, wiedząc co się święci. Ja sama nie
wiedziałam. Nie miałam pojęcia dokąd zaszłam. Kompletnie straciłam rachubę
czasu. Nie miałam nawet zamiaru odsłonić rękawa i spojrzeć na zegarek, która
jest godzina. Byłam całkowicie oderwana od świata, który mnie otaczał.
Skupiałam się tylko na tym, co widziałam i do czego powoli się zbliżałam. Po
ciele przeszły mnie dreszcze i czułam, że moje serce tłukło w piersi jak
opętane. Narastał strach… Nie wiedziałam co mam począć, kiedy ku moim oczom ukazało
się ciało: martwe, zimne, zmasakrowane. Nie byłam w stanie określić nawet płci,
gdy spoglądałam na zakrwawioną ciemną krwią twarz, a raczej pozostałościom z
niej. Krew zdążyła już ostatecznie skrzepnąć i przybrać kolor ciemnej czerwieni.
W powietrzu unosił się okropny odór śmierci. Jakieś insekty latały obok ciała
ciesząc się wspaniałą ucztą. Koszmarny widok dla oczu. Westchnęłam głośno,
dygocząc i zakryłam usta dłonią. Nie kontrolując moich ruchów oraz poczynań,
pochyliłam się i dotknęłam zwłok. Były zimne jak lód. Nie wiem, dlaczego to
zrobiłam. Być może to przez horrory, które oglądałam często po nocach. W końcu
znalazłam się w środku samego przedstawienia.
Obok trupa leżały i pałętały się szczątki
kończyn oraz ogromne skrzepy gęstej krwi. Zauważyłam, że nie tylko muchy, ale i
drobne zwierzęta szykują się na posiłek. Zrobiło mi się nieprzyjemnie i jakoś
zimno na sercu. Po policzku spłynęła mi ukradkiem łza. Szybkim ruchem wzięłam
rękę, jak oparzona. Spojrzałam w ziemię i dopiero wtedy zauważyłam, że ktoś mi
się przygląda. Powoli odwróciłam głowę, nie wiedząc czego mam się spodziewać. Przeniosłam
wzrok na wysokiego postawnego chłopaka, a raczej mężczyznę, który bacznie mi
się przyglądał. Obserwował moje chore poczynania od jakiegoś czasu. Nonszalancko
kołysał się, zbliżając do mojej postaci. Jego ciemne orzechowe oczy przeszywały
moje ciało na wylot. Miał na sobie czarną, gustowną, skórzaną kurtkę, jednak
nie przypominał typowego „elegancika”. Na widok jego kosmyków włosów, które
lekko poruszał wiatr zrobiło mi się jakby chłodniej. Spuściłam z niego wzrok i
próbowałam coś powiedzieć, choć wciąż byłam lekko zdezorientowana i zszokowana
tym, co spoczywało tuż pod moimi stopami.
- Ja… - zaczęłam, a mój głos zadrżał. Zazwyczaj nie
zdarzało mi jąkać, czy nawet zaciąć się przy wypowiedzi. Zwykle plotłam coś od
rzeczy, wciąż mówiąc. Byłam wtedy jednak tak zdruzgotana i zdezorientowana, że
aż lekko dygotałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak to wyjaśnić.
Chwyciłam koniec mojego swetra, zaciskając go, po czym drugą ręką przeczesałam
niepewnie czarne włosy. Kilka łez zakręciło mi się w oku, gdy spoglądnęłam
kolejny raz na zwłoki. Popatrzyłam niepewnie na chłopaka, który pochylił się
nieznacznie.
- W porządku, nie musisz się tłumaczyć – pokiwał lekko
głową, biorąc duży oddech i kątem oka zerknął na martwe ciało. Podszedł bliżej,
by zidentyfikować osobę, jednak bezskutecznie. Pokręcił głową i westchnął
głęboko. Wsunął ręce do kieszeń spodni i podszedł jeszcze bliżej. Jego ciemne
włosy wciąż poruszały się pod wpływem wiatru. Lustrowałam jego postawną
sylwetkę ukradkiem, choć tak naprawdę nie wiedziałam, czemu to robię. Nie
przejął się tym wszystkim zbytnio, jakby na co dzień miał do czynienia z zimnymi
trupami. Dlaczego nie stwierdził, że to moja robota? Przecież każda osoba,
która przyłapałaby mnie na takim czymś od razu posądziłaby, że to wszystko moja
sprawka. W dodatku byłam an tyle głupia, by dotknąć ciała. Nie wiedziałam, co
mam o tym myśleć. Miałam mieszane uczucia i bardziej przejęłam się chłopakiem
niż samym faktem, że leżał przede mną zamordowany człowiek.
- To straszne... Ciało jest tak zmasakrowane, że nawet
nie można odczytać płci tego człowieka… - wybąknęłam. Zauważyłam, że chłopak
podszedł bliżej mnie, przełykając głośno ślinę. Przez moment nawet myślałam, że
czuję jego oddech nad moją głową.
- Jak znalazłaś to… - Wskazał niechętnie na zwłoki - … to
ciało?
Obrzuciłam go stremowanym spojrzeniem,
a następnie rozejrzałam się po parku i upewniłam, że nikogo prócz nas nie ma w
pobliżu.
- Przechadzałam się po parku, no i… po prostu, natknęłam
się na to. Nie mam pojęcia kto mógłby zrobić takie świństwo! To po prostu
niewyobrażalne i paskudne. – Coś przywróciło mi mowę, bo chciałam wszystko
wprost wykrzyczeć. - Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć – wycedziłam,
mówiąc niebywale szybko. Chłopak popatrzył na mnie badawczo, świdrując mnie
wzrokiem na wylot. Zarumieniłam się i otrząsnęłam. Zapadła chwilowa cisza.
Słychać było tylko szelest kołyszących się drzew i podmuch wiatru, który już
powoli się uspokajał. Zrobiło się przyjemniej, gdy porywisty wiatr ustawał.
Chłopak przeczesał włosy
niepewnie i powiedział:
- Nie chcę nic mówić, ale wynośmy się stąd, zanim ktoś
posądzi nas o to i zgarną nas gliny – zaproponował. To wszystko? Nie należałoby
zadzwonić na policję i zgłosić coś takiego? - pomyślałam. Mimo wszystko po
chwili milczenia uznałam, że nieznajomy ma jednak rację. Pokiwałam więc
twierdząco głową i otrzepałam ubranie. Wyjęłam z kieszeni chusteczkę i
przetarłam nią swoje ręce, które były zabrudzone krwią. Wzięłam moją torbę,
zawieszając ją na ramieniu i bezzwłocznie podążyłam za nim, jednak zatrzymałam
się na moment, odwracając się za siebie. Zerknęłam ostatni raz na ciało, które
nie zmieniło wyglądu. Miałam nadzieję, że kiedy spojrzę na nie, trupa już nie
będzie, a wszystko okaże się koszmarnym snem. Jednak wcale tak nie było. To
rzeczywistość, a nie głupia wyobraźnia… Powędrowałam wzrokiem w innym kierunku
i dostąpiłam chłopakowi kroku.
- Czy nie należy tego gdzieś zgłosić? Gdzieś słyszałam,
że o takich sprawach należy od razu powiadomić policję, bo może to się źle
skończyć – napomknęłam, wyciągając
telefon komórkowy z kieszeni obcisłych spodni, które przylegały mi do skóry.
Chłopak posłał mi tajemnicze spojrzenie, które sama nie wiem co miało oznaczać.
Przewróciłam oczami i schowałam telefon do torby, wyczekując jego odpowiedzi i
reakcji. Założyłam opadające kosmyki za ucho, a później poprawiłam narzutę.
- A więc rozumiem, że nie...? – wymamrotałam, zerkając na
jego jakże poważną minę. - Nie znam się na tym, dlatego pytam, ale przecież ty
pewno też nie masz o tym zielonego pojęcia. Dla mnie to zupełnie dziwna i
niecodzienna sytuacja. Rzadko mam przyjemność oglądać takie rzeczy. No chyba,
że w filmach i to nie byle jakich – szepnęłam cicho i przygryzłam niepewnie górną
wargę. Szliśmy wzdłuż ścieżki wolnym krokiem, powoli oddalając się od
tajemniczego miejsca. Zmierzaliśmy do wyjścia z parku. Co jakiś czas oglądałam
się za siebie, mając nadzieję, że nikt za nami nie idzie. I tak właśnie było.
Wokoło nie było żadnych osób.
- Dla mnie w sumie nie bardzo… Mieszkałaś w Ameryce? –
Spytał widocznie zainteresowany i spojrzał na mnie z entuzjazmem. Pokiwałam
lekko głową i powiedziałam:
- Owszem. Mieszkałam, ale teraz od kilku dni mieszkam
tutaj. Londyn to ciekawe miasto, ale jeszcze nie w pełni się przyzwyczaiłam.
Trudno mi się dostosować do angielskiej herbaty i tego akcentu. A swoją drogą…
jak można pić tyle herbaty dziennie? – Uśmiechnęłam się, a chłopak odwzajemnił
szczery uśmiech. – Z resztą ty też nie przypominasz typowego Anglika.
Kilka sekund po tym co powiedziałam, zorientowałam się
jaką głupotę palnęłam.
- Naprawdę? Mam aż tak kiepski akcent? – Uniósł brwi. –
Dobra, rozgryzłaś mnie… Moja matka jest Amerykanką i w dzieciństwie dużo czasu
tam spędzałem – odparł, a uśmiech zniknął mu ze ślicznej twarzy.
- Rozumiem… A bynajmniej staram się. – Posłałam delikatny
uśmiech w jego stronę. Nie pamiętam ostatnio, żebym się aż tak uśmiechała. To
dość dziwne, nawet dla mnie, pomyślałam w duchu.
- A co do tego… Jeżeli chcesz składać zeznania na
komendzie, to proszę bardzo. Wierz mi, nie warto się w to mieszać, nawet w
takich dziwnych przypadkach jak ten – oznajmił stanowczo, tak jakby znał się na
rzeczy i przechodził przez to wiele razy. Wsłuchiwałam się w jego słowa,
analizując każde z nich z wielką dokładnością.
- W porządku. Jakoś nie mam ochoty spędzać wolnego czasu
na komisariacie. Miałeś już wcześniej do czynienia z równie drastyczną
sytuacją? Przepraszam, że o to pytam, ale… – zatrzymałam się, kiedy poczułam,
że dostałam wiadomość. On również stanął patrząc na mnie ze zdziwieniem.
Odczytałam szybko wiadomość, a brzmiała ona tak:
„Nie zapomnij o kolacji u państwa McFeenly!
Liczę na Twoje wsparcie i godne zachowanie. Staw się za dziesięć minut w domu,
albo pożegnasz się z normalnym życiem! – Tata”.
Przewróciłam niezauważalnie
oczami i dorównałam chłopakowi kroku. Westchnęłam
głośno, zapominając zupełnie o jego obecności.
- Wszystko w porządku? – spytał, patrząc na mnie i
marszcząc brwi. Pokiwałam głową i zmrużyłam lekko oczy.
- Możesz mówić dalej. – Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Okej... A więc wracając do tego co powiedziałaś… Mój
ojciec jest gliną. Siedzi już w tym trochę i co nie co wiem o pewnych sprawach,
bo mój stary pracuje w wydziale zabójstw. Być może wiesz jak to jest. Ojciec od
zawsze chciał, żebym został jednym z nich, ale ja mam własne plany, które nie
są związane z policją… Nawet nic mu o tym nie wspominam, żeby nie mieć
kłopotów. A tak w ogóle, to jestem Nathan Hensley, ale znajomi mówią mi po
prostu Nate. Wybacz, że się nie przedstawiłem, a wciąż mówię jak opętany. – Wyciągnął
do mnie dłoń i serdecznie uśmiechnął się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
Uścisnęłam ją delikatnie i lekko potrząsnęłam. Dopiero teraz dostrzegłam, że to
naprawdę uroczy facet, choć wciąż wydawał mi się podejrzany. W końcu przecież
nie chciał, bym zadzwoniła na policję, a w dodatku nie przejął się tym
wszystkim, tak jak ja. Niewątpliwie budził moje wątpliwości. Przez chwilę nawet
pomyślałam, że to on mógłby być sprawcą.
- Ja mam na imię Vivian. Miło mi cię poznać… Wina jest po
obu stronach, bo ja też na początku się nie przedstawiłam – mruknęłam cicho.
Wpatrywałam się przez moment w jego nadzwyczajne, niepowtarzalne oczy. Musiał
to jednak zauważyć, gdyż zaśmiał się niepewnie, a ja w ten czas skierowałam
wzrok w ziemię i ukradkiem się uśmiechnęłam.
- No cóż… Chyba masz rację – dodał, wciąż się
uśmiechając.
Stałam jak zastygła obok niego
i patrzyłam na park, z którego już na szczęście wyszliśmy.
– Przepraszam, ale
muszę już niestety lecieć… Miło się rozmawiało, jednak rodzice to siła wyższa,
niestety – powiedziałam, przeczesując kosmyk włosów i zrobiłam kilka małych
kroczków w tył. Pomachałam mu, choć to był głupi gest i zaczęłam zmierzać w
innym kierunku. O mało co nie potknęłam się o metalowy kosz na śmieci.
- W porządku, a więc do zobaczenia. Mam nadzieję, że się
jeszcze spotkamy, Vivian. – Posłał mi ten swój uroczy uśmiech i powoli oddalił
się ode mnie. Znów szedł tak nonszalancko jak wcześniej. Ja uśmiechnęłam się do
siebie lekko, unosząc kąciki ust i udałam się zupełnie w przeciwnym kierunku.
Przyspieszyłam kroku, bo wiedziałam, że na pewno będę już spóźniona, a rodzice
nigdy by mi tego nie wybaczyli. Nie chciałam iść do sąsiadów, ale niestety nie
miałam wyjścia…
Hej. Tego się nie spodziewałam. Zwłoki i tajemniczy mężczyzna, ciekawie to opisałaś, że też musieli się poznać w takich okolicznościach. Opis zwłok omal nie doprowadził mnie do mdłości, ale chyba o to chodziło, aby oddać realistyczny obraz tej sceny... :) Czytam zapowiedź III rozdziału, będzie ostro widzę.. więc czekam na niego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
/pozorne-szczescie/
Witaj :)
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział uświadomiłam sobie swoją wcześniejszą gafę, ale musiałam być pól nieprzytomna zapoznając się z poprzednim rozdziałem, ale to już nie ważne, przeszłość ;)
Scena przerażająca, szczególnie, że za nie przepadam za takimi opisami, bo na samą myśl robi mi się nie dobrze. Nie chce wyobrażać sobie, jak ten ktoś musiał wyglądać, że nie dało się go rozpoznać nawet z płci, brrrr...
Tajemniczy ktoś. Na jej miejscu chyba bym zawału dostała :D Taki tam się pojawia z świetną radą i spokojem. Rozumiem podejście, że policja zaczęła by oskarżać dziewczynę, ale i tak już zostawiła tam swoje DNA, więc pewnie nie skończy to się dla niej dobrze.
Zdziwiło mnie, że tak szybko przeszli do codzienności. Ja bym pewnie przeżywała kilka dni takie doświadczania, ale ludzie są różni ;P Choć z drugiej strony ich rozmowa wyglądała bardzo realistycznie i miło.
Na koniec - czytałam zapowiedź. Już mi się podoba! Lubię twarde dziewczyny! Jedynie mogę zgadywać kto to będzie... hmm... Jeśli kolejny rozdział byłby kolacją u sąsiadów, to może będzie to ich natrętny syn?
Pozdrawiam, L. :*
Trafiłam na Twojego bloga z rejestru i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Ładnie wszystko opisujesz i tu masz u mnie za to duży plus. A poza tym opowiadanie jest kryminałem, więc już w ogóle... :)
OdpowiedzUsuńGłówna bohaterka jest tajemniczą postacią, ale Nate to jest dopiero tajemniczość sama w sobie. :) Podobał mi się sposób, w jaki się zachował i mam nadzieję, że ani jego, ani Viv nie spotkają żadne przykre konsekwencje związane ze znalezionym ciałem. Choć w zasadzie myślałam, że Nate jest albo mordercą, albo policjantem. :)
Pozostaje mi tylko czekać na nowy rozdział.
Pozdrawiam
[marionetki-nieswiadomosci]
[the-way-u-lie]
Otrzymujesz nominacje Liebster Award od Lizzy z blogu http://zycielevy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGratki!
No, zostawiłaś u mnie spam już dawno temu, ale dopiero teraz jakoś miałam czas wpaść i przeczytać. Bardzo zainteresowały mnie twoje opisy - są takie poetyckie i piękne! Jakbyś malowała słowem! Ciśnie mi się tutaj cała gama określeń malarskich, bo sama uwielbiam bawić się pędzlem, ale nigdy nie udało mi się czarować słowem w sposób jaki robisz to ty. Gdy opisujesz chłód, niemalże sama go czuję. A opis trupa w tym rozdziale - turpistyczny i z przytupem. Jestem pod dużym wrażeniem. Z Vivian się nie mogę utożsamić, bo jednak jestem zupełnie inną osobą, ale współczuję jej takiego zmieniana na siłę. Nie ma w tym nic fajnego... Dodaję do linków i zapraszam również do mnie! W trochę innym klimacie, ale może ci się spodoba?
OdpowiedzUsuńKorona Kruka